jarzy się w bieli
pośród burych nawłoci
skrzydełka klonów
skute tak szronem
jak serc stalowych pluton
idę i idę
gdzieś polną drogą
we mgły
gdzie bólu gromnica
Jezus nad brzegiem
drżacy od chłodu
smutek na jego licu
na wodzie łabędź
czeka w spokoju
czuję jak ufam Tobie
bez rąk na ziemi
złocisty w niebie
płynie hen po obłoku
i patrzy z góry jeszcze
gdzie palec boży
tam ozimina prze
ponad skiby
uchyla nowe okno.
Komentarze:
Golgota raz jest wzgórzem...to znów korytem rzeki...ale dzieciństwo krzyżuje się tylko ze słońcem...