Halina Rybak-Gredka

Przeskocz nawigację.

(06-11-2014, 20:43) Moja Łagisza

Profesor na wagę złota, pośrodku złota na wagę dziecka...

Polecam mój artykuł w czasopiśmie Nowe Zagłębie: Moja Łagisza

Często wracam myślami do dobrych miejsc i ciepłych, serdecznych ludzi. Trzymam się korzeni i noszę w sobie osobistą i rodzinną wędrówkę po Pomorzu oraz Ziemi Przemyskiej. Dojrzewają uczucia, rozświetlają się z upływającym czasem. Rozkwita magia dotykanych miejsc, spotkań, więzi. Składam do serca takie chwile, gromadzę całe pozytywne pokłady.

Teraz? Wrastam, rozwijam się, walczę o przetrwanie i kwitnę tutaj, gdzie od 25 lat żyję na co dzień. W Będzinie i jego okolicach witam kolejne dni. Pracuję, poznaję miejsca, smakuję tradycję, zżywam się z ludźmi. Obserwuję, działam, pomagam, tworzę. Z szacunkiem i wzruszeniem myślę o wielu ludziach, z którymi "jesteśmy razem", choć każdy z osobna i w każdej głowie inny świat. Nierozerwalna nitka zawiązuje życie i życie. Na dobre i na złe, daleko i blisko, w trudach i odświętnie. Jest też, pulsuje nieustająco dobra pamięć o tych, których już nie ma...

Łagisza. Miejsce i społeczność bliska, a tak trudno dziś o tym pisać. Był czas, gdy z pośpiechem mijałam kominy, bo wywoływały niepokój. Na przestrzeni ostatnich 7 lat wszystko się jakoś zbliża. Zaczynam lepiej rozumieć, mocniej czuć, wyraźniej widzieć. W dniu, w którym rozpoczynałam swoją pracę w szkole w Łagiszy, poznałam człowieka tak wyraźnie stamtąd. Dzisiejsza pamięć jest szczególna i dzisiejszy strach też jest szczególny jeszcze. On to wszystko miał. Profesor na wagę złota, pośrodku złota na wagę dziecka, tak wtedy oto pisał: Schyłek bieżącego roku obfitował w moim życiu w rozliczne a i ciekawe wydarzenia. Dają mi one dużo do myślenia.. Zaproszony przez panią dyrektor Halinę Rybak-Gredkę* na inaugurację nowego roku do szkoły w Łagiszy , zostałem powitany jako „gość szczególny”. Miłe to, nie zaprzeczę. Ale jednocześnie uświadomiłem sobie, że przecież tę szkołę i ja ukończyłem. Równo sześćdziesiąt lat temu. A więc wcale piękny jubileusz między bliskimi mi ludźmi. Należę do tej społeczności, nie jestem kimś z zewnątrz, ale „swojakiem”. Bardzo to sobie cenię. Szkoła niby ta sama, ale nie taka sama. W czasie okupacji i zaraz po wojnie uczyliśmy się w dość skromnych budynkach. Było biednie, a na dodatek Niemcy pozwalali na realizowanie bardzo ograniczonego programu edukacyjnego. Mieliśmy jedynie przygotować się do tego, aby być siłą roboczą dla „nadludzi”. Dzisiaj – co stwierdzam z wielką przyjemnością, nawet dumą – w okazałym kompleksie architektonicznym, wszędzie widać ducha nowoczesności. Patronami placówki są „Polscy Nobliści”. I to właśnie wskazuje na to, jakie są zadania i zamierzenia dyrekcji i zespołu nauczającego. Powinni stąd wychodzić gorący patrioci o szerokich horyzontach, ludzie czujący i myślący. Polska inteligencja twórcza. Intelektualiści, widzący bliski sercu region, Polskę i zakorzenieni na wiele sposobów w świecie jako „globalnej wiosce” ludów i narodów."

Tak oto rodziła się "moja Łagisza". Pośród edukacyjnych i społecznych spotkań zbliżałam się do ludzi, byli rodzicami, dziadkami dzieci, a przez to też dla mnie stawali się wyjątkowi i szczególni. Od nich tak dużo zależało i zależy, a mnie na sercu leżał i leży rozwój młodych łagiszan. Po jednym z naszych pierwszych spacerów z Profesorem Włodzimierzem Wójcikiem we wrześniu 2007 roku, oprowadzaniu po zakątkach, wskazywaniu osobliwości, dotykaniu malunków na korze drzew "bukowej świątyni", opowiadaniu o lokalności, historii, Jacek Golonka napisał: "Dotknąłeś ścieżek, sieci skrzyżowań, brzozy kiwają się w melancholii, ich pamiętanie w korzeniach chowa Inną Planetę – która mniej boli." Wtedy też zaiskrzył mi w głowie pomysł na spacery Profesora z młodzieżą (**), co spotkało się z jego ogromną życzliwością: "Szkoła uczestniczy w narodowym programie „Literacki Atlas Polski”. W naszej szkole nazwano go „Spacery z Profesorem Włodzimierzem Wójcikiem”. Chodzę tedy z moimi nowymi przyjaciółmi po naszej „najbliższej Ojczyźnie” i pokazuję ukochane ścieżki mojej młodości, leśne dukty, łąki, zagajniki, stare historyczne zabudowania, kapliczki, miejsca martyrologii narodowej, przedstawiam im moje książki. Pytają o wiele spraw i zdarzeń. Odpowiadam w tonacji cichej zadumy. Na myśl mi przychodzi Sokrates, który snuł niespiesznie po Atenach i bez jakiegoś przymusu gromadził nietypowych uczniów. Moi rozmówcy chcą wszystko o mnie i o moim świecie wiedzieć. Wybrali mnie na „bohatera” książki (właśnie na konkurs), którą zbiorowym wysiłkiem stworzą. Ich wola, a ja nie mogę nie sprzyjać ich zamysłom..."

To była bardzo cenna lekcja, obserwować, w jaki sposób Profesor postrzegał Łagiszę. Tak żywo i realnie czuło się prawdę jego słów: „Polskie wsie, małe i średnie miasta i miasteczka mogą z powodzeniem stać się takimi miejscami, z których droga do Paryża, Rzymu czy Nowego Yorku jest taka sama jak z Warszawy, czy Krakowa. Chodzi o to, aby jednak przyjrzeć się tym miejscowościom szeroko otwartymi, rozumiejącymi oczyma, z jednej strony bez pseudopatriotycznej megalomanii, z drugiej – bez uczucia irracjonalnego pesymizmu i totalnego wątpienia we wszystkich i we wszystko.”

Jedyny "zwyczajny" z Łagiszy? Myślę, że to miejsce powinno stać się swoistym centrum kultury i edukacji. Na razie ściąga odwiedziny szczególnych osób i roztacza się wielkim duchem. Takie miejsce, gdzie zwyczajny profesor, zwyczajny człowiek, zwyczajny grób w sąsiadującej z kominami nekropolii..


Halina Wesołowska

* Halina Rybak-Gredka (obecnie Halina Wesołowska)
** Projekt MZS nr 4 w Będzinie pt. „Spacery z Profesorem Włodzimierzem Wójcikiem” realizowany w ramach Literackiego Atlasu Polski w latach 2007/08


[powrót]

Komentarze:

Brak komentarzy

Dodaj komentarz:




ilość odwiedzin:  3440311