Halina Rybak-Gredka

Przeskocz nawigację.

(03-02-2006, 12:24) Wołam SOS

„Człowiek poznaje innych ludzi sercem, a nie oczami czy intelektem” Mark Twain

SOS. Potrzebna pomoc. Rodzinie z czwórką dzieci. Spalone mieszkanie. Kuchnia doszczętnie zniszczona. Wszystko czarne, usmolone. Szybka interwencja. Straż pożarna, pogotowie, sąsiedzi, MOPS, SDB, kurator sądowy. Dzieci uratowane, bezpieczne. Podane przez ojca, przez okno na parterze. Teraz wszyscy, sześć osób, u życzliwej sąsiadki, dobrej starszej kobiety. Przez najbliższy tydzień poradzą sobie, przeżyją.


Tylko co dalej? Byliśmy tam z Marcinem. Żywność dla dzieci, przytulanki. Kilka godzin. Rozmowy z rodzicami. Chcieliśmy pomóc także w odgruzowaniu, w remoncie mieszkania. Wizyta w urzędzie pokazała jednak inne aspekty. Ważne. Decydujące. Mieszkanie jest zadłużone. Bardzo. Sprawa w sądzie o eksmisję w toku. Rodzice są bez pracy od 4 lat. Opieka socjalna to dochód około 300 zł miesięcznie. Czyli 50 zł na osobę! Czy to mieści się w jakichś granicach statystyk? Poniżej średniej? Ile?


Zaznaczam. To rodzina bez patologii. Dzieci uczą się bardzo dobrze. Od miesięcy w domu nie było prądu. Odcięty, bo nie opłacone rachunki. Ojciec „chwyta” dorywczo jakieś prace. Na czarno, 3 zł za godzinę? Jak żyć, jak przeżyć? Jak patrzeć do przodu?


Nie śpię. Zrywam się o czwartej rano. Piszę. Czuję ciepło 4 letniej dziewczynki. Siedzi mi na kolanach. Blady uśmiech. Nadzieja. Widzę usmolone wnętrza. Wszędzie sadza. W pokoju dziecinnym, na segmencie, dwa wiklinowe kosze. Pozostałość po naszych świątecznych „Brygadach”. Zapach spalenizny. Łzy w oczach matki, ojca...
Zdławione słowa: „Tylko wy...”, „Opieka społeczna...”.


Jak pomóc dziewczynce, jej braciszkom i rezolutnej starszej siostrze? Rodzicom? Żyli kiedyś normalnie. Zanim jedyny żywiciel rodziny, ojciec, nie stracił pracy. Nie będę tu pisać o tym, jak wygląda pomoc urzędów pracy dla takich ludzi. Jak wygląda zaangażowanie urzędników, traktowanie indywidualnych, ludzkich przypadków? Przecież nie zawsze ze swojej winy znaleźli się na socjalnym dnie. Tu nie ma równej miary. Są ludzie gotowi do pracy, ale jej u nas nie ma! I być może, z urzędniczego stołka, wygląda to nieco inaczej. I być może na sprawy patrzy się globalnie. Winny – nie winny swojej biedy!?.


Ja wiem, że „droga klęski’ jest bardzo zatłoczona. Pełno na niej czołgających się postaci, które mają wiele wymówek, swoich wersji „niemożliwości”. Często, tam na końcu peletonu, wyczerpuje się już nadzieja. Brak sił. Poobijani, przytłoczeni i naprawdę bezradni. Wtedy trudno już robić użytek z „życiowych cytryn”. Szkoda tylko, ze wśród ludzi decyzyjnych tak mało zapału, stoicki spokój. A życie przynosi każdemu z nas jakieś cytryny...


Pochylić się nad ludzką biedą można wcześniej. Nie dopiero wówczas, jak dzieje się tragedia. Jakaś śmierć, jakieś zgliszcza? Jak potrzebny dom dziecka...?


SOS. Pilnie potrzebna pomoc. Praca dla ojca czwórki dzieci. Operator spychacza, pracownik fizyczny? Sprzęt kuchenny, żywność, ubrania. A mieszkanie? Nie wiem jeszcze jak potoczą się sprawy. Eksmisja? Mieszkanie socjalne bez ogrzewania? Dalej bez prądu? Życie!? Nie wiem, jakie będą decyzje „dorosłych”? Ale po raz kolejny mówię SOS. Dla czwórki dzieci, które potrzebują pomocy.


[powrót]

Komentarze:

Brak komentarzy

Dodaj komentarz:




ilość odwiedzin:  3442286